12:49

Egzotyczny kochanek.

Witam!


Niestety ostatnio niewiele mam czasu na pisanie.
Mnóstwo zaczętych postów, w których codziennie dopisuję po jednym zdaniu.
Wszystko przez to, że córka przestała sypiać w dzień :D
To nic! Zepnę pupę i postaram się!




Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić balsam do ciała, który jest niezwykłym "eliksirem odrodzenia".

Zwykle z takimi kosmetykami jest tak, że widząc go w drogerii w cenie, powiedzmy, dziesięciu złotych, długo się nie zastanawiamy. Bierzemy po prostu ten dostosowany do potrzeb naszej skóry i testujemy.
Schody zaczynają się wtedy, gdy mamy do czynienia z czymś droższym (no chyba ,że nas absolutnie stać go kupić w ciemno).
Niejednokrotnie czytałam opinie o czymś, co wydawałoby się dla mnie idealne.
Kierując się to opinią, natychmiast googluję jego miejsce zakupu oraz cenę.
Do kija taka robota! Koszt to co najmniej 50 zł!
Takiej kwoty to nawet nie wydaję miesięcznie na wszystkie kosmetyki!
I tak oto jego zakup jest w planach przez jakieś pół roku, gdzie po tym czasie nadal nie wiem czy zaryzykować.

Produkt, który chce Wam przybliżyć to najnowszy Odżywczy balsam do ciała od Resibo.



Teraz może trochę obietnic producenta i jego lista produktów, z których go wyczarowano.


Składniki grające pierwsze skrzypce:
wyciąg z miodunki plamistej, olej monoi, olej kukui, masło shea, olej migdałowy, olej abisyński, D-Panthenol



Czy jest dla mnie odpowiedni? 

Producent zapewnia, że każdy rodzaj skóry będzie zachwycony działaniem balsamu. 



Obiecanki ze strony producenta:

Odżywczy balsam do ciała to kompozycja naturalnych, specjalnie wyselekcjonowanych składników, które łącząc i wzajemnie wzmacniając swoje właściwości odżywiają, regenerują i odbudowują strukturę komórek nawet najbardziej wymagającej skóry.
Dodatek naturalnych, pozyskiwanych z poszanowaniem zasad „zielonej chemii”, emolientów sprawia, że balsam tworzy jedwabistą, łatwą do rozprowadzania konsystencję niepozostawiającą uczucia tłustości na skórze.


To wszystko brzmi wspaniale, prawda? 



Gdzie go zakupimy? 

A na stronie producenta chociażby :)
Pojemność: 200ml
Cena: 59zł (to ten moment ,który automatycznie mnie odstrasza :D)

Skład:
Aqua, Glycerin, Cetearyl Alcohol*, Propanediol*, Isoamyl Laurate*, Coco Caprylate/Caprate*, Glyceryl Stearate Citrate*, Aleurites Moluccana Seed Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Cetyl Esters, Caprylic/Capric Triglyceride*, Cocos Nucifera Oil, Crambe Abyssinica Seed Oil, Pulmonaria Officinalis Extract, Gardenia Tahitensis Flower Extract, Panthenol, Tocopherol, Sodium Phytate, Glyceryl Caprylate*, Xanthan Gum, Citric Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Parfum, Linalool, Hexyl Cinnamal, Citronellol, Coumarin, Limonene, Amyl Cinnamal, Anise Alcohol



Ciężko będzie w to uwierzyć, jednak byłam skłonna wystawić opinię już po jednej nocy z nim spędzonej! 

Tak, tyle mu wystarczyło, by skraść moje serce, nogi, kadłub (czyt. tułów) i ręce. 



Zapach 

Wtarłam tego gagatka w ciało i uległam momentalnie! 
Na początku, upajając się jego zapachem z tubki, wyczuwa się połączenie słodkich migdałów, kokosa oraz delikatnego kwiatu o pudrowym zapachu. 
Ale ale! 
Wszystko się zmienia, kiedy następuje jego zetknięcie z naszym, uwiedzionym już od samej gry wstępnej, gorącym ciałem! 
Zapach staje się intensywniejszy, jednak nie duszący. 
Pudrowy kwiatek zamienia się w coś, co przypomina jakieś mocno pachnące zioło, coś z dziedziny zielarstwa, nie potrafię tego określić. 
Podejrzewam, że to zasługa gardenii tahitańskiej.



Konsystencja, wchłanialność, wykończenie 

Balsam ma konsystencję jak większość takich produktów w tubkach - kremowa, gęsta, delikatna. 
Pomimo gęstości, na ciele rozprowadza się jak pianka - szybko, delikatnie i bez wysiłku. 
Wchłania się bardzo szybko! 
Byłam wniebowzięta, gdyż na tym bardzo mi zależy - nie lubię później czekać, by móc się przytulić do męża :)
Przedostatni etap naszego romansu jest fantastyczny - nie pozostawia lepkiej skóry, jak mandarynki po swym rozebraniu. 
Pora przedstawić ostatni etap rozkoszy! 
Co nam pozostawia po sobie ten Alvaro, Casanova, Lovelas itp.?
Idealnie gładką, miękką i rozjaśnioną skórę! 
Mam bardzo, bardzo jasną karnację i nogi zawsze były w różowych plamach, przebarwieniach. 
Po tym balsamie nie mam już z nimi takiego problemu. 
Oczywiście nie są jakieś idealnie białe, bo to przecież niemożliwe - pulsuje we mnie krew, nagrzewam się przy grzejniku, więc to normalne, że mi się rumienią:)
Jednak to jak teraz wyglądają to coś, co od wielu lat chciałam uzyskać! 
Nawilżenie jest tak mocne, że mam wrażenie, że więcej nie wchłonę, a woda będzie po mnie spływać jak po szybie! 



(ten napis na boku tubki, jest świetny! niestety musiałam zrobić tak ciemne zdjęcie, gdyż inaczej nie było go widać)

Potrzebujesz jeszcze jakiś argumentów do jego zakupu? 

Nie? Świetnie! Zamów i bądź szczęśliwa z rozwijającego się romansu! 
Jednak jesteś marudna? 
A jak Ci powiem, że przed wyjściem na imprezę, wysmarowanie nim swego ciała sprawi, że rozkochasz w sobie przystojnego Włocha, ulegniesz?



Mieliście okazję się nim rozkoszować?



6 komentarzy:

  1. Fajna recenzja :D póki co mam zapas smaroeideł do ciała :) używam teraz balsamu i w zapasach mam jeszcze olejek nawilżający. Póki nie wykończe balsamu i nie zacznę używać olejku nie będę nic nowego kupować. Co nie mówię że mnie nie kusi :) może kupię ale najpierw muszę wytrwać w postanowieniach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!

      Mam dokładnie tak samo :)
      Mnóstwo zaczętych opakowań, jednak kilka z nich ostatnio poszło do kosza, bo albo nic nie dawały od siebie albo robiły ze mnie lep na muchy.
      I takim oto sposobem miałam możliwość wreszcie otworzyć tę tubkę :D

      Usuń
  2. Wygląda wspaniale! Gdyby nie moje zapasy mazideł do ciała pewnie bym się skusiła na niego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już je skończysz to koniecznie wypróbuj!
      Nosz w życiu nie czułam się tak wspaniale jak po tym balsamie!
      Pomijając moje pierwsze zetknięcie z pizzą - tego pięknego uczucia nic nie przebije :D

      Usuń
  3. ciekawa jestem jego zapachu...:-) ale cena powala na kolana....

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja preferuję olejki, ale może kiedyś się skuszę bo mocno mnie nim zaciekawiłaś ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Dzikie farmazony . , Blogger