Witam serdecznie :)
Na pierwszy, jeszcze bardzo parzący, ogień idzie paletka cieni
Sleek Del Mar Vol.2.
Dlaczego akurat ona?
Otóż dlatego, iż nie zakupiłam jej osobiście, a otrzymałam w ramach wygranej w konkursie.
Szczerze? Była to moja pierwsza w życiu paleta cieni.
Naprawdę, jak babcie kocham, nigdy, ale to przenigdy
nie miałam wcześniej jakiegokolwiek chociażby pojedynczego cienia.
A tu hyc! Proszę bardzo! Mam nawet 12 cieni :)
Przejdźmy do rzeczy.
Opakowanie:
Baardzo mi się podoba, takie solidne, mocne i dość ciężkie, choć myślę, że Pan M. Pudzianowski dałby z nim sobie radę w mgnieniu oka, ot tak!
W środku oczywiście znajduje się lusterko, abyśmy mogły podziwiać swój cudny makijaż :)
Dla mnie osobiście trochę trudno jest ją otworzyć, jest naprawdę porządnie "zatrzaśnięta".
Osoby, które mają długie paznokcie będą miały problemy z jej otwarciem
(przynajmniej tak mi się wydaje).
Wnętrze:
Muszę przyznać, że kolorystyka cieni jest świetnie dobrana.
Mamy takie delikatne, łososiowe, złote odcienie,
ale także bardzo wyraziste, odważne kolory, w sam raz na wiosnę lub lato :)
Pigmentacja jest cudowna. nie trzeba wiele się "natrzeć" pędzelkiem aby wydobyć z nich kolor.
Trwałość? Cóż, jako że to była moja pierwsza przygoda z kosmetykiem tego typu
nie miałam oczywiście żadnej bazy pod cienie, nie nakładałam też korektora.
I co z tego wyszło? A to, że cienie na moich powiekach trzymały się cały dzień.
Serio, ja nie żartuję, jak bum cyk cyk.
Nie nazbierało się tego w załamaniach, wszystko było na swoim miejscu.
Cienie są naprawdę trwałe.
Jestem kompletnym beztalenciem jeżeli chodzi o makijaż oczu cieniami,
ale skoro ja sobie z nimi poradziłam to wiedz, że Tobie też się uda!
Jestem kompletnym beztalenciem jeżeli chodzi o makijaż oczu cieniami,
ale skoro ja sobie z nimi poradziłam to wiedz, że Tobie też się uda!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz