02:59

Zmyj z siebie pancerz!

Witajcie kochani!





Jesienną oraz zimową porą, nasza skóra potrzebuje trochę cięższej artylerii w kwestii pielęgnacji naszego boskiego ciała :)
Zazwyczaj jest tak, że ograniczamy się jedynie do wcierania jakiegoś tam balsamu.
Do swego czasu również tak grzeszyłam.
A co dzieje się z naszym "płaszczem" podczas kąpieli? Tak, nawet podczas takiej czynności, skóra domaga się odżywienia, nawilżenia i masażu!


Stosunkowo niedawno, do sprzedaży trafiły nowości od marki Dove.
Mowa tu o najnowszej serii z marokańskim olejkiem arganowym.
W jej skład wchodzą :
Zel pod prysznic, kostka myjąca oraz olejek pod prysznic.
Dzisiaj opowiem Wam o olejku.


Producent obiecuje nam 24-godzinne nawilżenie.
Nigdy nie wierzyłam w takie dyrdymały, więc nawet tego nie oczekiwałam.
Cena: granice 17-19 zł
Pojemność: 200ml
Dostępność: praktycznie w każdej drogerii, między innymi właśnie w Rossmannowskiej dziczy.



Moje spostrzeżenia:
Od porodu mam przeraźliwe problemy ze skórą. Kiedyś to wystarczył mi obojętnie jaki żel do mycia i było wszystko w porządku.
Obecnie rozpieszcza mnie jedynie każdy specyfik do mycia od właśnie firmy Dove. Tylko one są w pełni tolerowane. O miłości do grobowej deski mówi się różnie, zdania są podzielone, natomiast ja chyba właśnie taką znalazłam!
Wskoczyłam pod prysznic (wanny nie mam , a bardzo bym chciała :D)!
Podczas wydobywania olejku byłam zdziwiona i w sumie przerażona - przecież od takiej konsystencji będę cała się ślizgać i lepić! Nic bardziej mylnego.
Konsystencja jest jak, hm... oliwka dla dzieci, taka typowa jak ta z Bambino (teraz to różne statki na półkach - w żelu, w sprayu). Jest to prawdziwy olejek!
Z takich produktów używałam tylko olejku pod prysznic od firmy Farmona, gdzie był to raczej zwykły żel, niźli olejek.
Podczas zaaplikowania go na skórę, otrzymujemy efekt jak w momencie wcierania kostki mydła w suche dłonie - takie tępe zjawisko.
Po chwili masażu, olejek zmienia swą konsystencję na kremową.
Zapach unoszący się w łazience jest cudowny! Taki intensywny, aż odrobinę duszący. Niestety dla mnie trochę on przypomina taki czerstwy chleb. Taki wiecie, który leżał w plecaku przez całe wakacje, a we wrześniu robi nam niespodziankę :)
Co do działania, ideolo!
Skóra jest bardzo miękka, intensywnie nawilżona, aż błyszczy!
Wiem co mówię, niedawno mieliśmy remont łazienki i mąż zamontował bardzo jasną lampę, więc wszystko widzę, również to, jak po użyciu tego olejku, ciało świeci jak psu... oczy na widok mięsiwa!
Po wielokrotnym jego użyciu zauważyłam, żę zniknęły z nóg takie suche łuski (jak u rybki), a skóra jest niesamowicie miękka i odżywiona!

Zdecydowanie polecam ten produkt każdej kobiecinie (i nie tylko ), która boryka się z suchym płaszczem!

Uwaga! Należy uważać podczas opuszczania brodzika - można się poślizgnąć na tym specyfiku i stracić jedynki.
Ewentualnie również dwójki.
W sumie to nawet trójki.
Nos również nie będzie już taki jak zawsze :D

Miałyście już okazję go wypróbować? Co o nim sądzicie?

6 komentarzy:

  1. Coś dla mnie! Moja sucha skóra byłaby szczęśliwa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ostatnio polubiłam się z takimi specyfikami, ale faktycznie bywa ślisko po użyciu takiego kosmetyku :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Z ciekawości odnalazłam skład tego olejku i jakiez było moje zdziwienie, że to naprawdę olejek a nie parafina :) I nie zawiera SLS. Wreszcie może producent nas nie okłamał ;) Chętnie wypróbuję gdyż nie lubię się balsamować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam takie olejki :) może go wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. muszę go przetestować! :) obserwuje i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Dzikie farmazony . , Blogger