10:20

Wibo Eyebrow Pencil nr1, czyli wiewiórkowe brwi :)

Wibo Eyebrow Pencil nr1, czyli wiewiórkowe brwi :)
Dzień dobry :)
Dzisiaj trochę pierdół na temat pewnego produktu do brwi:
Wibo Eyebrow Pencil w kolorze nr 1.




Wiecie co? Broń Boże nie kupujcie tego odcienia! Choćbyście nie wiem jak bardzo chciały ją wypróbować.
Cóż jest z nią nie tak? Kolor! Tak, kolor jest wręcz odstraszający.
Śmiało, spróbujcie pomazać nią brwi, tak jak ja to zrobiłam.
Na początku, kiedy to nieświadoma zła jakie sobie wyrządzam, nakładałam ją na włoski, było w miarę znośnie. Kolor brązowy, niestety bardzo ciepły odcień, a moje brwi są chłodne, szare, bardzo szare, prawie czarne, właściwie to takie mysie. Zaczęło się delikatne obrysowywanie. O rajuśku! Cóż ja ujrzałam w lusterku...? Rudość, wszędzie rudość! Po chwili nawet włoski, w świetle dziennym, miały rudą poświatę. A mój, jakże precyzyjnie wykonany, obrys? Istna tragedia! Kolor był pomarańczowy, chamski pomarańczowy kolor, który chyba widać z Jowisza. Prawdopodobnie nie musiałabym chyba nawet wieczorem zakładać kamizelki odblaskowej, brwi z pewnością ostrzegłyby wszystkich kierowców. Naprawdę ten kolor jest straszny, jak można zrobić coś takiego? Nam, biednym kobietom, które i tak w życiu łatwo nie mają w doborze produktu do brwi :)
Poza tym "przepięknym" odcieniem, kredka sama w sobie jest fajna.
Mamy szczoteczkę, której używam codziennie, bo znakomicie wyczesuje nadmiar cienia na brwiach.
Poza tym, kiedy miałam nad oczami takie wiewiórkowe futerko, sprawdziłam co nieco jej trwałość. Bardzo dobra! Tak tak, trwałość jest fajna jak na tak niską cenę. Wnioskuję, że śmiało wytrzyma cały dzień.

Jeżeli chcecie wypróbować ten produkt, kupcie nr 2!
Na 1 nie patrzcie nawet kątem oka :)

06:21

Sleek Del Mar Vol.2 - mój pierwszy "cudak".

Sleek Del Mar Vol.2 - mój pierwszy "cudak".
Witam serdecznie :)

Na pierwszy, jeszcze bardzo parzący, ogień idzie paletka cieni 
Sleek Del Mar Vol.2.




Dlaczego akurat ona?
Otóż dlatego, iż nie zakupiłam jej osobiście, a otrzymałam w ramach wygranej w konkursie.
Szczerze? Była to moja pierwsza w życiu paleta cieni.
Naprawdę, jak babcie kocham, nigdy, ale to przenigdy 
nie miałam wcześniej jakiegokolwiek chociażby pojedynczego cienia.
A tu hyc! Proszę bardzo! Mam nawet 12 cieni :)
Przejdźmy do rzeczy.
Opakowanie:
Baardzo mi się podoba, takie solidne, mocne i dość ciężkie, choć myślę, że Pan M. Pudzianowski dałby z nim sobie radę w mgnieniu oka, ot tak!
W środku oczywiście znajduje się lusterko, abyśmy mogły podziwiać swój cudny makijaż :)
Dla mnie osobiście trochę trudno jest ją otworzyć, jest naprawdę porządnie "zatrzaśnięta".
Osoby, które mają długie paznokcie będą miały problemy z jej otwarciem
(przynajmniej tak mi się wydaje).

Wnętrze:
Muszę przyznać, że kolorystyka cieni jest świetnie dobrana.
Mamy takie delikatne, łososiowe, złote odcienie, 
ale także bardzo wyraziste, odważne kolory, w sam raz na wiosnę lub lato :)
Pigmentacja jest cudowna. nie trzeba wiele się "natrzeć" pędzelkiem aby wydobyć z nich kolor.
Trwałość? Cóż, jako że to była moja pierwsza przygoda z kosmetykiem tego typu
nie miałam oczywiście żadnej bazy pod cienie, nie nakładałam też korektora.
I co z tego wyszło? A to, że cienie na moich powiekach trzymały się cały dzień.
Serio, ja nie żartuję, jak bum cyk cyk.
Nie nazbierało się tego w załamaniach, wszystko było na swoim miejscu.
Cienie są naprawdę trwałe.






Jestem kompletnym beztalenciem jeżeli chodzi o makijaż oczu cieniami,
ale skoro ja sobie z nimi poradziłam to wiedz, że Tobie też się uda!



Copyright © 2016 Dzikie farmazony . , Blogger